29 lipca 2012

Rozdział XIII

"Czy tak jesteśmy stworzeni, iż śmierć musimy przyjmować w codziennych małych dawkach, gdyż w przeciwnym razie życie stałoby się nieznośne?" - Virginia Woolf


Szpony wbijały się coraz głębiej, jednak w pewnym momencie miasta przestałam czuć ból. Odwróciłam się, ale zauważyłam tylko obficie cieknącą z mojego ramienia krew. Krew. Jednocześnie zalała mnie fala bezgranicznego strachu i obrzydzenia. Przyłożyłam rękę do ust, ale w niczym to nie pomogło i wkrótce zwymiotowałam sucharami, które zaledwie kilka godzin temu służyły mi za śniadanie. Spojrzałam pod moje stopy, gotowa ujrzeć obrzydliwą, żółto-zieloną maź. Zamiast tego zauważyłam wciąż powiększającą się, ciemnoczerwoną kałużę. Zwymiotowałam krwią? Przerażona, odwróciłam się w kierunku drzwi, powstrzymując się od ponownego opróżnienia zawartości żołądka.
Jednak w pewnym momencie strach sparaliżował mnie już zupełnie. Ujrzałam idącą w moją stronę Królową. Patrzyła na mnie z nienawiścią. Jej usta bezgłośnie powtarzały jakieś słowo. Poto… potomkini? Potem dotknęła zwisającego z jej szyi rubinu. Niebezpiecznie błysnął. Krzyknęłam i zamknęłam oczy, a gdy po kilku pełnych przerażenia sekundach z powrotem je otworzyłam, Królowej już nie było. Znikła też krew pod moimi stopami. Odetchnęłam z ulgą. Jednak czekało na mnie coś gorszego – spełnienie moich wielkich obaw. Coś, czego starałam się uniknąć już od wielu miesięcy, i jak dotąd bezbłędnie mi to wychodziło.
Ujrzałam leżącego na podłodze, ubrudzonego własną krwią i zwijającego się z cierpienia Adama. Konał.
- Adam! – wrzasnęłam i upadłam na kolana. Chłopak patrzył na mnie błagalnie, po czym ze wszystkich otworów w jego ciele zaczęła wylewać się lepka krew. Odskoczyłam do tyłu, nie mogąc złapać oddechu. „Las żywi się twoim strachem”. Tak, dokładnie to powiedział Aleksy, kiedy spotkaliśmy się po raz ostatni. Wbiegłam po schodach prowadzących na piętro domku, zostawiając za sobą umierającego Adama.
Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i wbiegłam do środka, odgradzając się od halucynacji, których celem było zapewne doprowadzenie mnie do szaleństwa. Rozejrzałam się. Z pozoru był to zwykły pokój – tyle, że wszystkie meble zbudowane były z kart. Rzuciłam się na łóżko, przykładając twarz do twardej poduszki z asów. Zamknęłam oczy, zmuszając się do snu. Jeden baran, drugi baran, trzeci… To tylko pogarszało sprawę. Przekroczyłam tysiąc, kiedy zaczęłam się gubić i straciłam przytomność.

***
Obudziłam się z uczuciem, że moja twarz wplątana jest w coś gęstego i lepkiego. Uniosłam głowę i zauważyłam, że leżę na rozpadającej się pryczy, a za poduszkę służy mi kupa pajęczyny i kurzu. Odsunęłam się z obrzydzeniem i spostrzegłam małego pająka, wspinającego się po mojej dłoni. W pewnym momencie zatrzymał się i niemal usłyszałam, jak nabija się z moich słabości.
- Zamknij się. – warknęłam bezsensownie do niego, zanim zginął rozgnieciony pomiędzy palcami. Jak tak dalej pójdzie, to za kilka lat będę gotowa zabić z zimną krwią człowieka. Prychnęłam.
Zsunęłam się z pryczy i już miałam zejść na parter domu, kiedy przypomniałam sobie, co tam zobaczyłam. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Dopiero po chwili doszło do mnie, że mój brzuch niebezpiecznie burczy z głodu i że dawno nie miałam na języku ani kropli wody. Ile czasu spałam? Kilka godzin? Dzień? Może dwa?
Las żywi się moim strachem. Co wywołało te halucynacje? Zamknęłam oczy, próbując przypomnieć sobie każdy mój ruch. Woda. To musiała być ta z pozoru czysta i pitna, pyszna woda, będąca elementem wypełnionego niebezpieczną mocą rubinu lasu.
Zeszłam ostrożnie na dół. Ujrzałam zwykły, biedny pokój. Ani śladu krwi, a na podłodze nie leżał martwy Adam. Odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wszystko, co widziałam nie istniało – było wytworem mojej zatrutej wyobraźni.
Kiedyś Adam zapytał mnie, dlaczego boję i brzydzę się krwi. Nie lubiłam o tym rozmawiać, bo było to jak rozdrapywanie nie do końca zagojonej rany, ale jednocześnie czułam, że mój przyjaciel był osobą, której mogę się zwierzyć i wreszcie pozbyć się ciężaru z serca.
- Moja matka… jak pewnie wiesz – nie żyje. Zmarła na gruźlicę pięć lat temu – zaczęłam. Gdy poczułam się na siłach, kontynuowałam. – Do końca towarzyszyliśmy jej przy łóżku szpitalnym. Zanim odeszła… zakaszlała na mnie obficie krwią. I w tym momencie jej serce stanęło. Teraz za każdym razem, kiedy krwawię czy nawet widzę krew, myślę o tej chwili i wpadam w panikę. Tak, wiem, to żałosne – usłyszałam, jak załamuje mi się głos.
- Nie, wcale nie jest – odparł krótko Adam.
Usiadłam na rozrzuconym po podłodze sianie i obejrzałam swój nadgarstek. Cała ręka nabrała fioletowego odcienia i opuchła. Czy na pewno tak wygląda skręcenie? A jeśli nie… to co mogło mi się stać? Swoją drogą, wcześniej nadgarstek nie wyglądał aż tak źle. Doszłam do wniosku, że nawet jeśli ten wielki kamień rzucony w moją stronę zrobił mi krzywdę, to sprawę pogorszyło ignorowanie kontuzji i nierozważne wspinanie się na drzewa.
Wyszłam z chatki. Zebrałam dwa w miarę proste patyki i oderwałam pas materiału z mojej koszuli. Usztywniłam sobie nadgarstek, układając gałązki po obu stronach ręki, po czym zabandażowałam (a może zakoszulowałam?) ją.
Postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. Szukałam śladów jednorożca lub Alicji i towarzyszących jej mężczyzn. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego pojawiła się w moim świecie. A może to nie była ona i tylko wmówiłam sobie podobieństwo Alicji z Warszawy i Alicji – której prawdziwego imienia nie znałam – z Księstwa?
Pragnienie dawało mi się we znaki. Po długiej walce sama ze sobą napiłam się wody z tej przeklętej, halucynogennej rzeki. Jak najszybciej potrafiłam pobiegłam do chatki i, ignorując konających Adamów, którzy pojawiali się na każdym kroku, czy tryskające strumienie krwi, rzuciłam się na karciane łóżko i ponownie zmusiłam się do snu.
Tuż po obudzeniu się poczułam, że tym razem nie cierpię przez potworny głód ani chęć napicia się wody. Odwinęłam opatrunek i zerknęłam na swój nadgarstek. Nie bolał już tak bardzo, ale opuchlizna jeszcze nie zeszła i na dodatek moja skóra zrobiła się buraczkowa. Obiecałam sobie, że jeśli przeżyję to zainteresuję się medycyną.
Próbowałam policzyć, od ilu dni znajduję się w tym lesie, lecz potrafiłam określić tylko, że ponad cztery. Moje zapasy wprost błagały o uzupełnienie i zrozumiałam, że albo muszę coś upolować, albo szybko znaleźć tego jednorożca i uciec z lasu. Było jeszcze jedna opcja – umrzeć z głodu, ale o niej starałam się nawet nie myśleć.
Wyszłam z domku. Sprawdziłam, czy u mojego boku na pewno wisi floret i odetchnęłam z ulgą, kiedy poczułam przyjemny chłód metalu. Uniosłam głowę. Tuż nade mną świeciło mocne słońce i już po chwili z mojego czoła spłynęła strużka potu.
Powolnym krokiem sunęłam na przód. Omiotłam wzrokiem okolicę, szukając śladu obecności czegokolwiek żywego. I wkrótce poczułam to. Wyszłam na polanę i nagle przez moje ciało przeszła fala błogiego spokoju. Wzięłam głęboko powietrze i nawet nie rozglądając się, szłam do przodu. Było tak cudownie, że nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek mógłby mieć złe intencje. Chęć mordu wrogów odpłynęła tak szybko, jak się pojawiła. W końcu na pewno oni w jakiś pokrętny sposób chcieli mojego szczęścia i bezpieczeństwa. Może krążyli po lesie, by uchronić mnie przed groźnymi halucynacjami?
Ujrzałam blask. Skąd ja go znałam? Podeszłam krok bliżej. Już wiedziałam, co się dzieje. Czar prysł i euforia zniknęła. Wszystko stało się jasne. Na trawie, wśród polnych maków leżał pod siatką okrwawiony, emitujący białym światłem jednorożec.
Rozejrzałam się pospiesznie i pobiegłam w jego stronę najszybciej, jak umiałam. Dzieliło mnie od niego sto metrów. Pięćdziesiąt. Zaczęły mi się plątać nogi i o mały włos nie potknęłabym się o leżący kamień. Trzydzieści. To na pewno pułapka. Co z tego? Jeśli dobiegnę tam szybko, uda mi się przeżyć. Dziesięć. Dwa… jeden metr…
Upadłam na kolana. Szybko wyjęłam z torby małą butelkę i napełniłam ją spływającą po boku jednorożca krwią. Jego rana była paskudna i zahamowałam odruch wymiotny. Musiałam się spieszyć.
Nie, to wcale nie krew, to farba, próbowałam sobie wmówić, jednak metaliczny zapach krwi drażnił moje nozdrza. Uniosłam głowę i rzuciłam okiem na okolicę. Było dziwnie spokojnie. Wyjęłam drugą butelkę i ją również napełniłam. Może uda mi się ją sprzedać na rynku i dostanę za to jedzenie.
Nie mogła minąć minuta, kiedy podniosłam się i rzuciłam się do ucieczki, z trudem łapiąc oddech. Nagle zatrzymałam się.
To koniec. Przede mną stał wysoki mężczyzna, celujący do mnie z łuku. Wrosłam w ziemię, czekając, aż strzała przebije mnie na wylot, jednak nic takiego się nie stało. Spojrzałam w piwne oczy mężczyzny. Patrzyły na mnie uważnie. Zaczął powoli opuszczać łuk, a ja poruszyłam się. Nie zareagował. Pobiegłam. Po kilkunastu metrach odwróciłam się. Mężczyzna dalej mnie obserwował, ale nie ruszał się z miejsca. Próbując uspokoić rozszalałe z przerażenie serce, zaczęłam uciekać.
Nie wiem, ile biegłam. Może były to minuty, może godziny. Jednak w pewnym momencie drzewa zaczęły robić się coraz rzadsze i niższe. W końcu las skończył się i wpadłam na łąkę, z której widać było domy bogatej części Księstwa. Otworzyłam torbę. Na szczęście nie rozbiła się żadna z fiolek. Udało mi się. Teraz pozostało mi dostać się niespostrzeżenie do zamku. Ułożyłam włosy tak, by zasłaniały mi oczy i ruszyłam w stronę miasta.

38 komentarzy:

  1. Super rozdział, nawet nie wiem co mam napisać. Proszę, nie przerywaj pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział oczywiście. ;) Jestem bardzo ciekawa owego łucznika z lasu. :) Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze w twoim opowiadaniu :D
    Życzę weny i pomysłów. :) Powodzenia w pisaniu. Pozdrawiam. :)
    Sherry.


    http://fantasies-sherry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się pojawi, ja nigdy nie pozostawiam wątków nierozstrzygniętych ;)

      Usuń
  3. Jak zwykle bardzo ciekawie ;) Jak zwykle również czekam na kolejny rozdział, to opowiadanie intryguje mnie coraz bardziej ;)
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj coś za łatwo poszło. Czuję, że jeszcze coś się wydarzy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, fajnie. Chociaż... Zgadzam się z komentarzem powyżej, strasznie łatwo udało jej się zdobyć tą krew... No i jeszcze ten facet z lasu... Może jakiś jej krewny... Bo, wiesz, zdaje mi się, że ona w jakiś magiczny czy jakiś inny sposób została przeniesiona do "naszego świata", a urodziła się w tym, którym jest teraz. Ale to tylko moje domysły.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam teraz wszystkie części ;) Masz ciekawy pomysł na historię, także będę czytać, kiedy pojawią się nowe rozdziały. Na początku nie było za ciekawie (ogólnie wolę jak akcja nie jest umiejscowiona w Polsce), ale teraz wszystko dzieje się w fantastycznym świecie, więc jest nieźle :)
    Mogłabyś wpaść do mnie i napisać, co sądzisz o moich dwóch tekstach? www.wojnapanem.blogspot.com
    Dodałam do obserwowanych, mam nadzieję na rewanż :)
    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również zaobserwowałam Twojego bloga, jestem w trakcie czytania, bo dużo się już rozdziałów uzbierało (:

      Usuń
  7. o jej *_* super rozdział ;p czekam na kolejny ;**

    http://bbzwierz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku świetne to opowiadanie *.*
    Pisz kolejny rozdział! : )
    I zapraszam do siebie:
    http://xxxciasteczkowypotworxxx.blogspot.com/
    http://imlookingforhappieness.blogspot.com/
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, zbładziłam za Tobą i Beatrycze aż tutaj. Mam nadzieję, że niedługo wróci dobra passa pisarska i zobaczę kolejny rozdział. Pozdrawiam "Ktosik"

    OdpowiedzUsuń
  10. czekam na część kolejną ;)

    http://fotografia-malenka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wracam z wakacji. Wchodzę na bloga i co widzę? Nie ma kolejnego rozdziału ;`( Nie przestawaj pisać!
    Kakanova2000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie przestanę! Postaram się w najbliższym czasie nadrobić zaległości i wkrótce powinien pojawić się rozdział XIV (tylko muszę jeszcze zacząć go pisać...).

      Usuń
  12. Kurde, fajne ;)
    poczułam aż ten klimat. Jak się czyta to i od razu znajduję się tak gdzie Ty.
    A te halucynacje... trochę grozy i fantastyki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny blog ! ;D
    zapraszam http://summer-poland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny rozdział. : )
    Obserwuje i liczę na to samo z twojej strony http://linka-kattalinka.blogspot.com/ <-- - znajdziesz tam dużo ciekawych rzeczy, które cię zainspirują i nie tylko. zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  15. pisz jak najwięcej, jesteś w tym bardzo dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy zamierzasz dodać kolejny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pojawi się przed końcem wakacji, chociaż wolę niczego nie obiecywać, bo planuję, żeby kolejny rozdział był dość długi, wytłumaczył kilka rzeczy i zawiązał nowe wątki i tajemnice.

      Usuń
  17. Fri, moja droga, wakacje niedługo się kończą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nadal nie mam naprawionego komputera, chociaż rozdział już gotowy xDD

      Usuń
  18. super piszesz, ale to już chyba ci pisałam ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetnie piszesz, masz na prawdę talent :)
    Będę wpadać ;)

    Zapraszam do mnie : http://inspiration-niki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzięki za odwiedziny u mnie, dodaję do obserwowanych.

    OdpowiedzUsuń
  21. rozdział bardzo fajny, aż nabrałam chęci do przeczytania od początku. ;)
    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajne !!
    Muszę powiedzieć że bardzo dobrze piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialne ! *.* Twój blog jest ekstra.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mój Boże, dziewczyno, jak tu jest krwiście i mrocznie w tej opowieści ;) Ale też bardzo fajnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. dziękuję za komentarz :)
    bardzo ciekawie piszesz^^

    OdpowiedzUsuń
  26. Jesteś genialna !
    Niesamowicie piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  27. dziękuję i wzajemnie. :) oby. u nas każdy kto chce pisze podanie, ale dostaje tylko określona liczba osób, które jako pierwsze je złożą i trzeba za te szafki płacić :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne! <3
    Zostałaś otagowana na moim blogu : )
    http://xxxciasteczkowypotworxxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zgadniesz? Nie. Nie łudź się. Zagadka pozostanie nierozwiązana.