„[...] zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej
szanujemy życie” - Paulo Coelho
Choć zegar na wieży stojącej na środku rynku uparcie wskazywał południe,
słońce powoli chowało się za horyzontem i niebo zaczynało robić się ciemne. Z
niepokojem zerknęłam na Aleksego.
- Wszystko jest w porządku – szepnął do mnie. – Niebiosa zaraz wskażą
wybrańca, który będzie mógł złożyć prośbę. Tylko mam uwagę: gdy zostanie już
wybrany, nie możesz spojrzeć mu w oczy.
- Czemu? – zapytałam zdziwiona.
- Podobno ten, który ujrzy oblicze wybrańca, spłonie ogniem piekielnym –
odparł niechętnie.
- I ty w to wierzysz?
- Wolę nie ryzykować. Lubię moje życie.
Nagle usłyszałam grzmot, który towarzyszy każdej zwykłej burzy. Rozejrzałam
się. Wszyscy mieszkańcy Królestwa Blacktee z wytęsknieniem spoglądali na niebo.
Z jednej z kłębiastych chmur wystrzelił bordowy, gruby promień. Wokół niego
tańczyły nieposkromione wiązki ognia. Ziemię spowiła całkowita ciemność.
Usłyszałam szaleńczy szelest liści drzew i poczułam, jak mocny powiew wiatru
rozwiewa moje włosy. Przerażona, wbiłam paznokcie w przedramię Aleksego.
Promień zaczął przypominać z wyglądu małe, czarne tornado. Wpatrywałam się
w niego jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku.
Niespodziewanie szelest ucichł i wiatr uspokoił się. Usłyszałam
niewyobrażalnie głośny huk, jakieś dziecko zaczęło krzyczeć, ktoś gorzko
zapłakał z przerażenia.
- Nigdy wcześniej to tak nie wyglądało… - bąknął Aleksy, po czym złapał
mocno za ręce dziewczynki.
Ziemia zaczęła drżeć. Straciłam równowagę i upadłam.
Wtedy wszystko ucichło. Uniosłam głowę i tego, co wtedy ujrzałam, nie
zapomnę do końca życia.
Promień.
Czerwony promień zatrzymał się nade mną, zawiewając moje włosy do góry.
Zamarłam. Jak jeden mąż wszyscy stojący niedaleko mnie odwrócili wzrok i na
wszelki wypadek odsunęli się.
Serce.
Moje serce zaczęło bić jak opętane.
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Nie jestem pewna, co działo się później. Ostatnie, co zdążyłam ujrzeć, to
że jakiś ubrany na biało mężczyzna zarzuca mi na głowę wór.
Ciemność.
***
Gdy ktoś wreszcie ściągnął wór z mojej głowy, oślepiło mnie intensywne
światło. Pierwsze, co przyszło mi do głowy: spotkanie ze Śmiercią. Na samą myśl
zakręciło mi się w głowie.
- Zamknij oczy! – usłyszałam rozkazujący mi, męski głos. Pokornie
zacisnęłam powieki. Doszło do mnie, że znajdowałam się w tym przeklętym
Księstwie Blacktee i że zaraz miałam udać się na spotkanie z Królową, z którego
najpewniej nie ujdę z życiem.
Cudownie.
Poczułam, że coś zostało narzucone na moją twarz. Otworzyłam powieki. Był
to czarny woal, doszczętnie zakrywający moje oczy i policzki.
- Nikt nie może ujrzeć twojego oblicza – wytłumaczył mi właściciel głosu,
który wcześniej usłyszałam – wysoki strażnik z długimi włosami. Jęknęłam w
duchu. – Teraz zostaniesz przygotowana na spotkanie z Królową. Selinda odzieje
cię w odpowiednią szatę i odpowiednio ozdobić farbami twoją twarz, bo to, jak
się teraz prezentujesz… to… to nie jest odpowiednie na spotkanie z kimś tak
ważnym. Musisz wyglądać elegancko.
- Ale ona ujrzy moją twarz – bąknęłam, dalej nie rozumiejąc, co się dzieje.
– Ta… Selinda.
- Będziesz miała zamknięte oczy – wyjaśnił drugi strażnik o bardzo młodej
twarzy, prowadząc mnie do drewnianych, zamkniętych na cztery spusty drzwi.
- A spotkanie z Królową? Wtedy też nie będzie mogła na mnie spojrzeć?
- Będzie mogła. Nie zapominaj, że ona ma kryształ. Kamień. Rubin. Jak zwał,
tak zwał. Zdejmie z ciebie zaklęcie krwawego pioruna.
Ciekawe, dzięki czyjej duszy, przeszło mi przez myśl. Przeszedł mnie dreszcz i
szybko wyrzuciłam to z głowy.
Któryś ze strażników podszedł do drzwi i mocno zastukał w nie zaciśniętą
pięścią. Po chwili zamek zgrzytnął i ujrzałam w drzwiach twarz kobiety o mocno
zarysowanych kościach policzkowych i krótko ściętych, czarnych włosach.
- To on? – wyrzuciła z siebie.
- Chciałaś powiedzieć „ona” – odparł trzymający mnie za kark żołnierz,
popychając mnie w kierunku Selindy. – Zajmij się nią.
Gdy moja „eskorta” wyszła i zamknęła za sobą z hukiem drzwi, Selinda
momentalnie opadła na skórzany, rozpadający się fotel.
- Ściągnij woalkę – rozkazała mi, jednocześnie wyciągając zza pazuchy małą
butelkę. Byłam pewna, że to alkohol.
- Nie boisz się, że spłoniesz ogniem piekielnym lub czymś takim?
- Kochanie – zaczęła, chuchając mi prosto w twarz. Poczułam zapach whisky i
jednocześnie skrzywiłam się. Kobieta zrobiła przerwę, by wziąć kolejny łyk
trunku. – Gdyby tak było, już dawno wąchałabym stokrotki. Od spodu. To wymysł
Królowej. By nikt nie wiedział, kim jest wybraniec. By w razie czego móc go
zabić. By nie mieć potem kłopotów z poddanymi. No zdejmij wreszcie tę woalkę!
Zsunęłam materiał z twarzy, a światło wpadające przez witrażowe okna,
znajdujące się na każdej ze ścian wysokiej komnaty, oślepiło mnie.
- O żesz w mordę… - usłyszałam głos
Selindy. – Twoje oczy… Ty nie pochodzisz stąd, prawda?
- Tak jakoś wyszło. Ale nie powinno cię interesować, co tu robię.
Szczególnie, że sama tego nie wiem, dodałam w myślach.
Selinda jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie z wręcz
otwartymi ustami, a ja wymownie spojrzałam na stojący w rogu komnaty zegar.
Próbowałam robić wrażenie osoby tajemniczej i nieprzerażonej tym, co ma
nastąpić. A to nieszczególnie była prawda.
- Jak myślisz, czy to ty? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Selindy.
- Co ja?
- Przepowiednia.
- Jaka do cholery przepowiednia? – wybuchłam. Przerażała mnie tajemniczość
i magia, która otaczała Księstwo Blacktee. Karty. Rubin. Królowa. A teraz
przepowiednia. To zdecydowanie nie było normalne.
- Przepowiednia… przepowiednia… o… ra-a-tunku… przybysz z o-odległych
krain…
- Matko święta, weź się w garść i wyrzuć to z siebie! – teraz role się
odwróciły. Selinda ze strachu momentalnie otrzeźwiała, a ja udawałam osobę
owianą mroczną tajemnicą, której towarzysząca mi kobieta panicznie się
obawiała. Postanowiłam skorzystać z okazji i wycisnąć z Selindy, o czym
dokładniej mówi przepowiednia. Nie poznawałam siebie. Byłam gotowa uciec się do przemocy i
szantażu, by przeżyć. Gdzie podziała się Beatrycze, która wręcz rzuciła się na
kapitana drużyny futbolowej, by uratować nieznanego jej chłopaka?
Szybko wzięłam leżący na stole nóż i
skierowałam go w kierunku Selindy. Gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że muszę
poznać treść przepowiedni.Że niewiedza może skończyć się dla mnie źle. Bardzo
źle.
- Gadaj – warknęłam. Kobieta skuliła się na fotelu. Kto by pomyślał, że to
ona jest osobą dorosłą, a ja z pozoru niewinną szesnastolatką?
- Ja-aa… ja… nie mogę… Królowa nas zabije… obie…
- Co tu się dzieje?! – usłyszałam krzyk zza drzwi. Szybko odrzuciłam nóż w
kąt pokoju. Doszło do mnie, że właśnie groziłam kobiecie, która nic mi nie
zrobiła. No cóż. Będę martwić się tym później.
Drzwi otworzyły się i ujrzałam twarz młodego strażnika, który czujnym
okiem rozglądał się po całej komnacie.
Gdy zauważył, że nie dzieje się tu nic, co powinno zwrócić jego uwagę, wycofał
się i zatrzasnął za sobą wrota.
- Ja i tak już jestem martwa – westchnęłam, próbując powstrzymać się
wyciągnięciem wszystkich potrzebnych mi informacji z Selindy. – Dokończysz
później, a teraz przygotuj mnie na spotkanie z Królową.
***
Stojąc przed drzwiami sali posiedzeń, w której ponoć czekała na mnie
Królowa, czułam niepokój. Ba, byłam przerażona. Towarzysząca mi Selinda nerwowo
skubała usta.
- O co masz zamiar poprosić? – wydusiła z siebie po dłużącej się chwili
milczenia. Pilnujący mnie strażnik popatrzył na nas z zaciekawieniem.
- O rubin.
Selinda popatrzyła na mnie tak, jakbym ogłosiła wszem i wobec, że zamierzam
sama skazać się na śmierć przez powieszenie. W sumie… na jedno wychodzi.
- Oszalałaś?! – prawie krzyknęła. Uciszyłam ją gestem dłoni. – Zabije cię –
dodała już ciszej.
- Wiem. Ale czy mam inny wybór?
- Tak! Przeżyć i poprosić o coś zbawiennego dla biednej części Blacktee…
Zachowujesz się, jakbyś już całkowicie straciła rozum!
Puściłam tą uwagę mimo uszu.
- Królowa lubi ryzyko, gry i oszustwa. Uwielbia patrzeć na czyjeś
cierpienie – usłyszałam głos jednego ze strażników. Zdziwiona odwróciłam się w
jego stronę. – Poproś o coś, co z pozoru z góry skazane jest na klęskę.
Śmierć… Co ona mówiła?
- Czy ty właśnie najprawdopodobniej uratowałeś mi życie? – zapytałam głosem
przepełnionym ulgą, ale też obezwładniającym mnie strachem. Strażnik uśmiechnął
się delikatnie.
Wtedy usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi i głos mówiący mi, że
przyszła kolej na moją wizytę.
„[...] zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej
szanujemy życie” - Paulo Coelho
Choć zegar na wieży stojącej na środku rynku uparcie
wskazywał południe, słońce powoli chowało się za horyzontem i niebo zaczynało
robić się ciemne. Z niepokojem zerknęłam na Aleksego.
- Wszystko jest w porządku – szepnął
do mnie. – Niebiosa zaraz wskażą wybrańca, który będzie mógł złożyć prośbę.
Tylko mam uwagę: gdy zostanie już wybrany, nie możesz spojrzeć mu w oczy.
- Czemu? – zapytałam zdziwiona.
- Podobno ten, który ujrzy oblicze
wybrańca, spłonie ogniem piekielnym – odparł niechętnie.
- I ty w to wierzysz?
- Wolę nie ryzykować. Lubię moje
życie.
Nagle usłyszałam grzmot, który
towarzyszy każdej zwykłej burzy. Rozejrzałam się. Wszyscy mieszkańcy Królestwa
Blacktee z wytęsknieniem spoglądali na niebo.
Z jednej z kłębiastych chmur
wystrzelił bordowy, gruby promień. Wokół niego tańczyły nieposkromione wiązki
ognia. Ziemię spowiła całkowita ciemność. Usłyszałam szaleńczy szelest liści
drzew i poczułam, jak mocny powiew wiatru rozwiewa moje włosy. Przerażona,
wbiłam paznokcie w przedramię Aleksego.
Promień zaczął przypominać z wyglądu
małe, czarne tornado. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana, nie mogąc
oderwać wzroku.
Niespodziewanie szelest ucichł i
wiatr uspokoił się. Usłyszałam niewyobrażalnie głośny huk, jakieś dziecko
zaczęło krzyczeć, ktoś gorzko zapłakał z przerażenia.
- Nigdy wcześniej to tak nie
wyglądało… - bąknął Aleksy, po czym złapał mocno za ręce dziewczynki.
Ziemia zaczęła drżeć. Straciłam
równowagę i upadłam.
Wtedy wszystko ucichło. Uniosłam
głowę i tego, co wtedy ujrzałam, nie zapomnę do końca życia.
Promień.
Czerwony promień zatrzymał się nade
mną, zawiewając moje włosy do góry. Zamarłam. Jak jeden mąż wszyscy stojący
niedaleko mnie odwrócili wzrok i na wszelki wypadek odsunęli się.
Serce.
Moje serce zaczęło bić jak opętane.
Zostałam wybrana.
Zostałam
wybrana.
Zostałam
wybrana.
Zostałam wybrana.
Nie jestem pewna, co działo się
później. Ostatnie, co zdążyłam ujrzeć, to że jakiś ubrany na biało mężczyzna
zarzuca mi na głowę wór.
Ciemność.
***
Gdy ktoś wreszcie ściągnął wór z
mojej głowy, oślepiło mnie intensywne światło. Pierwsze, co przyszło mi do
głowy: spotkanie ze Śmiercią. Na samą myśl zakręciło mi się w głowie.
- Zamknij oczy! – usłyszałam
rozkazujący mi, męski głos. Pokornie zacisnęłam powieki. Doszło do mnie, że
znajdowałam się w tym przeklętym Księstwie Blacktee i że zaraz miałam udać się
na spotkanie z Królową, z którego najpewniej nie ujdę z życiem.
Cudownie.
Poczułam, że coś zostało narzucone
na moją twarz. Otworzyłam powieki. Był to czarny woal, doszczętnie zakrywający
moje oczy i policzki.
- Nikt nie może ujrzeć twojego
oblicza – wytłumaczył mi właściciel głosu, który wcześniej usłyszałam – wysoki
strażnik z długimi włosami. Jęknęłam w duchu. – Teraz zostaniesz przygotowana
na spotkanie z Królową. Selinda odzieje cię w odpowiednią szatę i odpowiednio
ozdobić farbami twoją twarz, bo to, jak się teraz prezentujesz… to… to nie jest
odpowiednie na spotkanie z kimś tak ważnym. Musisz wyglądać elegancko.
- Ale ona ujrzy moją twarz –
bąknęłam, dalej nie rozumiejąc, co się dzieje. – Ta… Selinda.
- Będziesz miała zamknięte oczy –
wyjaśnił drugi strażnik o bardzo młodej twarzy, prowadząc mnie do drewnianych,
zamkniętych na cztery spusty drzwi.
- A spotkanie z Królową? Wtedy też
nie będzie mogła na mnie spojrzeć?
- Będzie mogła. Nie zapominaj, że
ona ma kryształ. Kamień. Rubin. Jak zwał, tak zwał. Zdejmie z ciebie zaklęcie
krwawego pioruna.
Ciekawe,
dzięki czyjej duszy, przeszło mi przez myśl. Przeszedł mnie dreszcz i
szybko wyrzuciłam to z głowy.
Któryś ze strażników podszedł do
drzwi i mocno zastukał w nie zaciśniętą pięścią. Po chwili zamek zgrzytnął i
ujrzałam w drzwiach twarz kobiety o mocno zarysowanych kościach policzkowych i
krótko ściętych, czarnych włosach.
- To on? – wyrzuciła z siebie.
- Chciałaś powiedzieć „ona” – odparł
trzymający mnie za kark żołnierz, popychając mnie w kierunku Selindy. – Zajmij
się nią.
Gdy moja „eskorta” wyszła i zamknęła
za sobą z hukiem drzwi, Selinda momentalnie opadła na skórzany, rozpadający się
fotel.
- Ściągnij woalkę – rozkazała mi,
jednocześnie wyciągając zza pazuchy małą butelkę. Byłam pewna, że to alkohol.
- Nie boisz się, że spłoniesz ogniem
piekielnym lub czymś takim?
- Kochanie – zaczęła, chuchając mi
prosto w twarz. Poczułam zapach whisky i jednocześnie skrzywiłam się. Kobieta
zrobiła przerwę, by wziąć kolejny łyk trunku. – Gdyby tak było, już dawno
wąchałabym stokrotki. Od spodu. To wymysł Królowej. By nikt nie wiedział, kim
jest wybraniec. By w razie czego móc go zabić. By nie mieć potem kłopotów z
poddanymi. No zdejmij wreszcie tę woalkę!
Zsunęłam materiał z twarzy, a
światło wpadające przez witrażowe okna, znajdujące się na każdej ze ścian
wysokiej komnaty, oślepiło mnie.
-O żesz w mordę… - usłyszałam głos Selindy. – Twoje oczy… Ty nie pochodzisz
stąd, prawda?
- Tak jakoś wyszło. Ale nie powinno
cię interesować, co tu robię.
Szczególnie,
że sama tego nie wiem, dodałam w myślach.
Selinda jeszcze przez dłuższą chwilę
wpatrywała się we mnie z wręcz otwartymi ustami, a ja wymownie spojrzałam na
stojący w rogu komnaty zegar. Próbowałam robić wrażenie osoby tajemniczej i
nieprzerażonej tym, co ma nastąpić. A to nieszczególnie była prawda.
- Jak myślisz, czy to ty? – wyrwał
mnie z zamyślenia głos Selindy.
- Co ja?
- Przepowiednia.
- Jaka do cholery przepowiednia? –
wybuchłam. Przerażała mnie tajemniczość i magia, która otaczała Księstwo
Blacktee. Karty. Rubin. Królowa. A teraz przepowiednia. To zdecydowanie nie
było normalne.
- Przepowiednia… przepowiednia… o…
ra-a-tunku… przybysz z o-odległych krain…
- Matko święta, weź się w garść i
wyrzuć to z siebie! – teraz role się odwróciły. Selinda ze strachu momentalnie
otrzeźwiała, a ja udawałam osobę owianą mroczną tajemnicą, której towarzysząca
mi kobieta panicznie się obawiała. Postanowiłam skorzystać z okazji i wycisnąć
z Selindy, o czym dokładniej mówi przepowiednia. Nie poznawałam siebie. Byłam gotowa uciec się do przemocy i
szantażu, by przeżyć. Gdzie podziała się Beatrycze, która wręcz rzuciła się na
kapitana drużyny futbolowej, by uratować nieznanego jej chłopaka?
Szybko wzięłam leżący na stole nóż i skierowałam go w kierunku Selindy.
Gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że muszę poznać treść przepowiedni.Że
niewiedza może skończyć się dla mnie źle. Bardzo źle.
- Gadaj – warknęłam. Kobieta skuliła
się na fotelu. Kto by pomyślał, że to ona jest osobą dorosłą, a ja z pozoru
niewinną szesnastolatką?
- Ja-aa… ja… nie mogę… Królowa nas
zabije… obie…
- Co tu się dzieje?! – usłyszałam
krzyk zza drzwi. Szybko odrzuciłam nóż w kąt pokoju. Doszło do mnie, że właśnie
groziłam kobiecie, która nic mi nie zrobiła. No cóż. Będę martwić się tym
później.
Drzwi otworzyły się i ujrzałam twarz
młodego strażnika, który czujnym okiem
rozglądał się po całej komnacie. Gdy zauważył, że nie dzieje się tu nic,
co powinno zwrócić jego uwagę, wycofał się i zatrzasnął za sobą wrota.
- Ja i tak już jestem martwa –
westchnęłam, próbując powstrzymać się wyciągnięciem wszystkich potrzebnych mi
informacji z Selindy. – Dokończysz później, a teraz przygotuj mnie na spotkanie
z Królową.
***
Stojąc przed drzwiami sali
posiedzeń, w której ponoć czekała na mnie Królowa, czułam niepokój. Ba, byłam
przerażona. Towarzysząca mi Selinda nerwowo skubała usta.
- O co masz zamiar poprosić? –
wydusiła z siebie po dłużącej się chwili milczenia. Pilnujący mnie strażnik
popatrzył na nas z zaciekawieniem.
- O rubin.
Selinda popatrzyła na mnie tak,
jakbym ogłosiła wszem i wobec, że zamierzam sama skazać się na śmierć przez
powieszenie. W sumie… na jedno wychodzi.
- Oszalałaś?! – prawie krzyknęła.
Uciszyłam ją gestem dłoni. – Zabije cię – dodała już ciszej.
- Wiem. Ale czy mam inny wybór?
- Tak! Przeżyć i poprosić o coś
zbawiennego dla biednej części Blacktee… Zachowujesz się, jakbyś już całkowicie
straciła rozum!
Puściłam tą uwagę mimo uszu.
- Królowa lubi ryzyko, gry i
oszustwa. Uwielbia patrzeć na czyjeś cierpienie – usłyszałam głos jednego ze
strażników. Zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. – Poproś o coś, co z pozoru
z góry skazane jest na klęskę.
Śmierć… Co ona mówiła?
- Czy ty właśnie najprawdopodobniej
uratowałeś mi życie? – zapytałam głosem przepełnionym ulgą, ale też
obezwładniającym mnie strachem. Strażnik uśmiechnął się delikatnie.
Wtedy usłyszałam skrzypnięcie
otwieranych drzwi i głos mówiący mi, że przyszła kolej na moją wizytę.
Nałożyłam woalkę na twarz i weszłam
do sali posiedzeń.