Często szuka
się sensu życia przy pomocy bezsensownych metod - Aldous Huxley
Biegłam w kierunku, gdzie ostatnio znikł jednorożec, jednocześnie
zastanawiając się, czy aby na pewno nie jest pułapka bądź wytwór mojej chorej i
zmęczonej wyobraźni. Nie znałam przyszłości, starałam się nie wspominać
przeszłości, a teraźniejszość wciąż była dla mnie niezrozumiała. Mimo to
miałam misję do wykonania, a stawka była zbyt duża, żebym mogła to tak po
prostu zignorować. Ważyło się zarówno moje, jak i Adama życie, a także
szczęście mojej rodziny i bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców Księstwa
Blacktee, ba, może nawet większej ilości osób. I wszystko zależało od tego, czy
się nie poddam.
Zatrzymałam się. Usłyszałam krople deszczu bębniące o rozłożyste korony
otaczających mnie drzew. Zamknęłam oczy.
- Co robisz? – zapytałam się pewnego ulewnego dnia Adama podczas długiej
przerwy w szkole. Chłopak leniwie podniósł wzrok i popatrzył na mnie, znużony.
- Czytam. – odparł, po czym znów pogrążył się w lekturze.
- A co czytasz?
- Książkę – zirytowany, zganił mnie wzrokiem. – Nie przeszkadzaj.
- A jaką? – uparcie nie dawałam za wygraną. Bawiło mnie droczenie mojego
przyjaciela.
- Boże, nie dasz mi spokoju, prawda? „Igrzyska Śmierci”.
- Podobno fajna – powiedziałam beztrosko.
- A przeżyłabyś w lesie, goniona przez dwudziestu trzech innych trybutów,
rządnych twojej krwi?
Udałam, że się zastanawiam.
- Pewnie nie – przyznałam szczerze. – Ale to tylko książka. Nic takiego mi
się nie przytrafi.
Uniosłam powieki. Przytrafiło się.
Deszcz nasilał się i doszłam do wniosku, że i tak nie uda mi się teraz
znaleźć tego przeklętego jednorożca. Wyjęłam z torby suszone mięso i powoli
zaczęłam je przeżuwać. Przez deszcz nie mogłam nawet usłyszeć, czy gdzieś w
pobliżu nie ukrywa się Alicja. Jak „trybut rządny mojej krwi”. Chociaż na widok
takiej ulewy zdrowy rozsądek kazałby jej uciec. Mnie nie kazał. A wiecie
dlaczego? Bo nie mam zdrowego rozsądku.
Powolnym krokiem udawałam, a przynajmniej taki kierunek wskazywał mi mech
porastający pnie drzew. Starałam się nie myśleć o domu, tacie, Sebastianie,
Adamie, ale tęsknota z każdą chwilą coraz bardziej łamała mi serce. Zaledwie
kilka dni temu moim jedynym problemem był prześladujący Adama osiłek.
Wyobraziłam sobie, z jaką łatwością mogłabym przeszyć go floretem i wzdrygnęłam
się. Coraz łatwiej było mi myśleć o zabijaniu. Co miało na to wpływ: widok tylu
zamordowanych ciał czy mroczna siła rubinu Królowej?
Ujrzałam budynek wyłaniający się zza drzew. Wyjęłam floret i powolnym
krokiem zaczęłam posuwać się do przodu. Wkrótce moim oczom ukazała się
niewielka chatka, a także płynąca w jej pobliżu rzeczka. Niewiele myśląc,
schowałam floret i podbiegłam do źródła wody i rzuciłam się na kolana. Drżącymi
rękami wyjęłam z torby bukłak z kończącą się wodą i napełniłam go cieczą ze
strumienia. Po chwili przyłożyłam go do ust i łapczywie wzięłam kilka łyków.
Woda była dość ciepła, przy czym miała słodki smak i kuszący zapach. Wypiłam
jeszcze trochę.
Dopiero, gdy zaspokoiłam swoje pragnienie, uniosłam głowę. Chatka, na którą
wcześniej raptem rzuciłam okiem, była wykonana starannie, jednak w niczym nie
przypominała budowli, które wcześniej widziałam w centrum Księstwa. Została
zbudowana jedynie z bloków kamiennych i drewnianych desek, poprzebijanych
gdzieniegdzie gwoździami. Wzięłam jeszcze jeden, duży łyk wody, po czym
podniosłam się szybko i zaczęłam iść w kierunku chatki. Zabolała mnie
potyliczna część głowy. Oparłam rękę o pobliski pień i już po chwili
kontynuowałam wędrówkę. Wspięłam się po drewnianych schodach, prowadzących do
drzwi wejściowych. Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją na gałce. Poczułam mrowienie
przechodzące od ramienia, a kończące się na palcach. Wzdrygnęłam się. Delikatny
chłód metalu złagodził piekącą od ran skórę. Przekręciłam gałkę i drzwi
otworzyły się przede mną ze skrzypieniem, ukazując mi ciemne wnętrze.
Weszłam do środka i w tym samym momencie poczułam, że jakieś ostre szpony
zaciskają się na moim ramieniu.
Pełen krwi mówisz... ;) Więc czekam ;)
OdpowiedzUsuńAda
Achh. Właściwie chwilę temu odkryłam twój blog i jestem bardzo z tego powodu zadowolona. Szkoda tylko, że nie używasz dla wszystkich bohaterów anglojęzycznych imion bo niestety jestem do tego przyzwyczajona, ale ok. Daję radę :D Świetne opowiadanie, luźny język i całość... naprawdę świetna. :) Gratuluję pomysłu. Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Zajrzę tu jeszcze :P
http://fantasies-sherry.blogspot.com/
Świetne... Zapraszam do siebie zyciowe-slodkosci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwow..wowowowow. Niesamowite. Czytam go ciągle i ciągle mnie zaskakuje, jednak mam pytanie. jak stworzyć playliste na blogspocie tak jak ty masz na górze? Byłabym wdzięczna gdybyś mi odpisała ;3
OdpowiedzUsuń