20 czerwca 2012

Rozdział VIII

„[...] zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej szanujemy życie” - Paulo Coelho

Choć zegar na wieży stojącej na środku rynku uparcie wskazywał południe, słońce powoli chowało się za horyzontem i niebo zaczynało robić się ciemne. Z niepokojem zerknęłam na Aleksego.
- Wszystko jest w porządku – szepnął do mnie. – Niebiosa zaraz wskażą wybrańca, który będzie mógł złożyć prośbę. Tylko mam uwagę: gdy zostanie już wybrany, nie możesz spojrzeć mu w oczy.
- Czemu? – zapytałam zdziwiona.
- Podobno ten, który ujrzy oblicze wybrańca, spłonie ogniem piekielnym – odparł niechętnie.
- I ty w to wierzysz?
- Wolę nie ryzykować. Lubię moje życie.
Nagle usłyszałam grzmot, który towarzyszy każdej zwykłej burzy. Rozejrzałam się. Wszyscy mieszkańcy Królestwa Blacktee z wytęsknieniem spoglądali na niebo.
Z jednej z kłębiastych chmur wystrzelił bordowy, gruby promień. Wokół niego tańczyły nieposkromione wiązki ognia. Ziemię spowiła całkowita ciemność. Usłyszałam szaleńczy szelest liści drzew i poczułam, jak mocny powiew wiatru rozwiewa moje włosy. Przerażona, wbiłam paznokcie w przedramię Aleksego.
Promień zaczął przypominać z wyglądu małe, czarne tornado. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku.
Niespodziewanie szelest ucichł i wiatr uspokoił się. Usłyszałam niewyobrażalnie głośny huk, jakieś dziecko zaczęło krzyczeć, ktoś gorzko zapłakał z przerażenia.
- Nigdy wcześniej to tak nie wyglądało… - bąknął Aleksy, po czym złapał mocno za ręce dziewczynki.
Ziemia zaczęła drżeć. Straciłam równowagę i upadłam.       
Wtedy wszystko ucichło. Uniosłam głowę i tego, co wtedy ujrzałam, nie zapomnę do końca życia.
Promień.
Czerwony promień zatrzymał się nade mną, zawiewając moje włosy do góry. Zamarłam. Jak jeden mąż wszyscy stojący niedaleko mnie odwrócili wzrok i na wszelki wypadek odsunęli się.
Serce.
Moje serce zaczęło bić jak opętane.       
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Zostałam wybrana.
Nie jestem pewna, co działo się później. Ostatnie, co zdążyłam ujrzeć, to że jakiś ubrany na biało mężczyzna zarzuca mi na głowę wór.
Ciemność.

***

Gdy ktoś wreszcie ściągnął wór z mojej głowy, oślepiło mnie intensywne światło. Pierwsze, co przyszło mi do głowy: spotkanie ze Śmiercią. Na samą myśl zakręciło mi się w głowie.
- Zamknij oczy! – usłyszałam rozkazujący mi, męski głos. Pokornie zacisnęłam powieki. Doszło do mnie, że znajdowałam się w tym przeklętym Księstwie Blacktee i że zaraz miałam udać się na spotkanie z Królową, z którego najpewniej nie ujdę z życiem.
Cudownie.
Poczułam, że coś zostało narzucone na moją twarz. Otworzyłam powieki. Był to czarny woal, doszczętnie zakrywający moje oczy i policzki.
- Nikt nie może ujrzeć twojego oblicza – wytłumaczył mi właściciel głosu, który wcześniej usłyszałam – wysoki strażnik z długimi włosami. Jęknęłam w duchu. – Teraz zostaniesz przygotowana na spotkanie z Królową. Selinda odzieje cię w odpowiednią szatę i odpowiednio ozdobić farbami twoją twarz, bo to, jak się teraz prezentujesz… to… to nie jest odpowiednie na spotkanie z kimś tak ważnym. Musisz wyglądać elegancko.
- Ale ona ujrzy moją twarz – bąknęłam, dalej nie rozumiejąc, co się dzieje. – Ta… Selinda.
- Będziesz miała zamknięte oczy – wyjaśnił drugi strażnik o bardzo młodej twarzy, prowadząc mnie do drewnianych, zamkniętych na cztery spusty drzwi.
- A spotkanie z Królową? Wtedy też nie będzie mogła na mnie spojrzeć?
- Będzie mogła. Nie zapominaj, że ona ma kryształ. Kamień. Rubin. Jak zwał, tak zwał. Zdejmie z ciebie zaklęcie krwawego pioruna.
Ciekawe, dzięki czyjej duszy, przeszło mi przez myśl. Przeszedł mnie dreszcz i szybko wyrzuciłam to z głowy.
Któryś ze strażników podszedł do drzwi i mocno zastukał w nie zaciśniętą pięścią. Po chwili zamek zgrzytnął i ujrzałam w drzwiach twarz kobiety o mocno zarysowanych kościach policzkowych i krótko ściętych, czarnych włosach.
- To on? – wyrzuciła z siebie.
- Chciałaś powiedzieć „ona” – odparł trzymający mnie za kark żołnierz, popychając mnie w kierunku Selindy. – Zajmij się nią.
Gdy moja „eskorta” wyszła i zamknęła za sobą z hukiem drzwi, Selinda momentalnie opadła na skórzany, rozpadający się fotel.
- Ściągnij woalkę – rozkazała mi, jednocześnie wyciągając zza pazuchy małą butelkę. Byłam pewna, że to alkohol.
- Nie boisz się, że spłoniesz ogniem piekielnym lub czymś takim?
- Kochanie – zaczęła, chuchając mi prosto w twarz. Poczułam zapach whisky i jednocześnie skrzywiłam się. Kobieta zrobiła przerwę, by wziąć kolejny łyk trunku. – Gdyby tak było, już dawno wąchałabym stokrotki. Od spodu. To wymysł Królowej. By nikt nie wiedział, kim jest wybraniec. By w razie czego móc go zabić. By nie mieć potem kłopotów z poddanymi. No zdejmij wreszcie tę woalkę!
Zsunęłam materiał z twarzy, a światło wpadające przez witrażowe okna, znajdujące się na każdej ze ścian wysokiej komnaty, oślepiło mnie.
- O żesz w mordę… - usłyszałam  głos Selindy. – Twoje oczy… Ty nie pochodzisz stąd, prawda?
- Tak jakoś wyszło. Ale nie powinno cię interesować, co tu robię.
Szczególnie, że sama tego nie wiem, dodałam w myślach.
Selinda jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie z wręcz otwartymi ustami, a ja wymownie spojrzałam na stojący w rogu komnaty zegar. Próbowałam robić wrażenie osoby tajemniczej i nieprzerażonej tym, co ma nastąpić. A to nieszczególnie była prawda.
- Jak myślisz, czy to ty? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Selindy.
- Co ja?
- Przepowiednia.
- Jaka do cholery przepowiednia? – wybuchłam. Przerażała mnie tajemniczość i magia, która otaczała Księstwo Blacktee. Karty. Rubin. Królowa. A teraz przepowiednia. To zdecydowanie nie było normalne.
- Przepowiednia… przepowiednia… o… ra-a-tunku… przybysz z o-odległych krain…
- Matko święta, weź się w garść i wyrzuć to z siebie! – teraz role się odwróciły. Selinda ze strachu momentalnie otrzeźwiała, a ja udawałam osobę owianą mroczną tajemnicą, której towarzysząca mi kobieta panicznie się obawiała. Postanowiłam skorzystać z okazji i wycisnąć z Selindy, o czym dokładniej mówi przepowiednia. Nie poznawałam siebie.  Byłam gotowa uciec się do przemocy i szantażu, by przeżyć. Gdzie podziała się Beatrycze, która wręcz rzuciła się na kapitana drużyny futbolowej, by uratować nieznanego jej chłopaka?
Szybko wzięłam leżący na stole  nóż i skierowałam go w kierunku Selindy. Gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że muszę poznać treść przepowiedni.Że niewiedza może skończyć się dla mnie źle. Bardzo źle.
- Gadaj – warknęłam. Kobieta skuliła się na fotelu. Kto by pomyślał, że to ona jest osobą dorosłą, a ja z pozoru niewinną szesnastolatką?
- Ja-aa… ja… nie mogę… Królowa nas zabije… obie…
- Co tu się dzieje?! – usłyszałam krzyk zza drzwi. Szybko odrzuciłam nóż w kąt pokoju. Doszło do mnie, że właśnie groziłam kobiecie, która nic mi nie zrobiła. No cóż. Będę martwić się tym później.
Drzwi otworzyły się i ujrzałam twarz młodego strażnika, który czujnym okiem  rozglądał się po całej komnacie. Gdy zauważył, że nie dzieje się tu nic, co powinno zwrócić jego uwagę, wycofał się i zatrzasnął za sobą wrota.
- Ja i tak już jestem martwa – westchnęłam, próbując powstrzymać się wyciągnięciem wszystkich potrzebnych mi informacji z Selindy. – Dokończysz później, a teraz przygotuj mnie na spotkanie z Królową.

***
Stojąc przed drzwiami sali posiedzeń, w której ponoć czekała na mnie Królowa, czułam niepokój. Ba, byłam przerażona. Towarzysząca mi Selinda nerwowo skubała usta.
- O co masz zamiar poprosić? – wydusiła z siebie po dłużącej się chwili milczenia. Pilnujący mnie strażnik popatrzył na nas z zaciekawieniem.
- O rubin.
Selinda popatrzyła na mnie tak, jakbym ogłosiła wszem i wobec, że zamierzam sama skazać się na śmierć przez powieszenie. W sumie… na jedno wychodzi.
- Oszalałaś?! – prawie krzyknęła. Uciszyłam ją gestem dłoni. – Zabije cię – dodała już ciszej.
- Wiem. Ale czy mam inny wybór?
- Tak! Przeżyć i poprosić o coś zbawiennego dla biednej części Blacktee… Zachowujesz się, jakbyś już całkowicie straciła rozum!
Puściłam tą uwagę mimo uszu.
- Królowa lubi ryzyko, gry i oszustwa. Uwielbia patrzeć na czyjeś cierpienie – usłyszałam głos jednego ze strażników. Zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. – Poproś o coś, co z pozoru z góry skazane jest na klęskę.
Śmierć… Co ona mówiła?
- Czy ty właśnie najprawdopodobniej uratowałeś mi życie? – zapytałam głosem przepełnionym ulgą, ale też obezwładniającym mnie strachem. Strażnik uśmiechnął się delikatnie.
Wtedy usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi i głos mówiący mi, że przyszła kolej na moją wizytę.
„[...] zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej szanujemy życie” - Paulo Coelho

            Choć zegar na wieży stojącej na środku rynku uparcie wskazywał południe, słońce powoli chowało się za horyzontem i niebo zaczynało robić się ciemne. Z niepokojem zerknęłam na Aleksego.
            - Wszystko jest w porządku – szepnął do mnie. – Niebiosa zaraz wskażą wybrańca, który będzie mógł złożyć prośbę. Tylko mam uwagę: gdy zostanie już wybrany, nie możesz spojrzeć mu w oczy.
            - Czemu? – zapytałam zdziwiona.
            - Podobno ten, który ujrzy oblicze wybrańca, spłonie ogniem piekielnym – odparł niechętnie.
            - I ty w to wierzysz?
            - Wolę nie ryzykować. Lubię moje życie.
            Nagle usłyszałam grzmot, który towarzyszy każdej zwykłej burzy. Rozejrzałam się. Wszyscy mieszkańcy Królestwa Blacktee z wytęsknieniem spoglądali na niebo.
            Z jednej z kłębiastych chmur wystrzelił bordowy, gruby promień. Wokół niego tańczyły nieposkromione wiązki ognia. Ziemię spowiła całkowita ciemność. Usłyszałam szaleńczy szelest liści drzew i poczułam, jak mocny powiew wiatru rozwiewa moje włosy. Przerażona, wbiłam paznokcie w przedramię Aleksego.
            Promień zaczął przypominać z wyglądu małe, czarne tornado. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku.
            Niespodziewanie szelest ucichł i wiatr uspokoił się. Usłyszałam niewyobrażalnie głośny huk, jakieś dziecko zaczęło krzyczeć, ktoś gorzko zapłakał z przerażenia.
            - Nigdy wcześniej to tak nie wyglądało… - bąknął Aleksy, po czym złapał mocno za ręce dziewczynki.
            Ziemia zaczęła drżeć. Straciłam równowagę i upadłam.       
            Wtedy wszystko ucichło. Uniosłam głowę i tego, co wtedy ujrzałam, nie zapomnę do końca życia.
            Promień.
            Czerwony promień zatrzymał się nade mną, zawiewając moje włosy do góry. Zamarłam. Jak jeden mąż wszyscy stojący niedaleko mnie odwrócili wzrok i na wszelki wypadek odsunęli się.
            Serce.
            Moje serce zaczęło bić jak opętane.       
            Zostałam wybrana.
            Zostałam wybrana.
            Zostałam wybrana.
            Zostałam wybrana.
            Nie jestem pewna, co działo się później. Ostatnie, co zdążyłam ujrzeć, to że jakiś ubrany na biało mężczyzna zarzuca mi na głowę wór.
            Ciemność.

***

            Gdy ktoś wreszcie ściągnął wór z mojej głowy, oślepiło mnie intensywne światło. Pierwsze, co przyszło mi do głowy: spotkanie ze Śmiercią. Na samą myśl zakręciło mi się w głowie.
            - Zamknij oczy! – usłyszałam rozkazujący mi, męski głos. Pokornie zacisnęłam powieki. Doszło do mnie, że znajdowałam się w tym przeklętym Księstwie Blacktee i że zaraz miałam udać się na spotkanie z Królową, z którego najpewniej nie ujdę z życiem.
            Cudownie.
            Poczułam, że coś zostało narzucone na moją twarz. Otworzyłam powieki. Był to czarny woal, doszczętnie zakrywający moje oczy i policzki.
            - Nikt nie może ujrzeć twojego oblicza – wytłumaczył mi właściciel głosu, który wcześniej usłyszałam – wysoki strażnik z długimi włosami. Jęknęłam w duchu. – Teraz zostaniesz przygotowana na spotkanie z Królową. Selinda odzieje cię w odpowiednią szatę i odpowiednio ozdobić farbami twoją twarz, bo to, jak się teraz prezentujesz… to… to nie jest odpowiednie na spotkanie z kimś tak ważnym. Musisz wyglądać elegancko.
            - Ale ona ujrzy moją twarz – bąknęłam, dalej nie rozumiejąc, co się dzieje. – Ta… Selinda.
            - Będziesz miała zamknięte oczy – wyjaśnił drugi strażnik o bardzo młodej twarzy, prowadząc mnie do drewnianych, zamkniętych na cztery spusty drzwi.
            - A spotkanie z Królową? Wtedy też nie będzie mogła na mnie spojrzeć?
            - Będzie mogła. Nie zapominaj, że ona ma kryształ. Kamień. Rubin. Jak zwał, tak zwał. Zdejmie z ciebie zaklęcie krwawego pioruna.
            Ciekawe, dzięki czyjej duszy, przeszło mi przez myśl. Przeszedł mnie dreszcz i szybko wyrzuciłam to z głowy.
            Któryś ze strażników podszedł do drzwi i mocno zastukał w nie zaciśniętą pięścią. Po chwili zamek zgrzytnął i ujrzałam w drzwiach twarz kobiety o mocno zarysowanych kościach policzkowych i krótko ściętych, czarnych włosach.
            - To on? – wyrzuciła z siebie.
            - Chciałaś powiedzieć „ona” – odparł trzymający mnie za kark żołnierz, popychając mnie w kierunku Selindy. – Zajmij się nią.
            Gdy moja „eskorta” wyszła i zamknęła za sobą z hukiem drzwi, Selinda momentalnie opadła na skórzany, rozpadający się fotel.
            - Ściągnij woalkę – rozkazała mi, jednocześnie wyciągając zza pazuchy małą butelkę. Byłam pewna, że to alkohol.
            - Nie boisz się, że spłoniesz ogniem piekielnym lub czymś takim?
            - Kochanie – zaczęła, chuchając mi prosto w twarz. Poczułam zapach whisky i jednocześnie skrzywiłam się. Kobieta zrobiła przerwę, by wziąć kolejny łyk trunku. – Gdyby tak było, już dawno wąchałabym stokrotki. Od spodu. To wymysł Królowej. By nikt nie wiedział, kim jest wybraniec. By w razie czego móc go zabić. By nie mieć potem kłopotów z poddanymi. No zdejmij wreszcie tę woalkę!
            Zsunęłam materiał z twarzy, a światło wpadające przez witrażowe okna, znajdujące się na każdej ze ścian wysokiej komnaty, oślepiło mnie.
            -O żesz w mordę… - usłyszałam  głos Selindy. – Twoje oczy… Ty nie pochodzisz stąd, prawda?
            - Tak jakoś wyszło. Ale nie powinno cię interesować, co tu robię.
            Szczególnie, że sama tego nie wiem, dodałam w myślach.
            Selinda jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie z wręcz otwartymi ustami, a ja wymownie spojrzałam na stojący w rogu komnaty zegar. Próbowałam robić wrażenie osoby tajemniczej i nieprzerażonej tym, co ma nastąpić. A to nieszczególnie była prawda.
            - Jak myślisz, czy to ty? – wyrwał mnie z zamyślenia głos Selindy.
            - Co ja?
            - Przepowiednia.
            - Jaka do cholery przepowiednia? – wybuchłam. Przerażała mnie tajemniczość i magia, która otaczała Księstwo Blacktee. Karty. Rubin. Królowa. A teraz przepowiednia. To zdecydowanie nie było normalne.
            - Przepowiednia… przepowiednia… o… ra-a-tunku… przybysz z o-odległych krain…
            - Matko święta, weź się w garść i wyrzuć to z siebie! – teraz role się odwróciły. Selinda ze strachu momentalnie otrzeźwiała, a ja udawałam osobę owianą mroczną tajemnicą, której towarzysząca mi kobieta panicznie się obawiała. Postanowiłam skorzystać z okazji i wycisnąć z Selindy, o czym dokładniej mówi przepowiednia. Nie poznawałam siebie.  Byłam gotowa uciec się do przemocy i szantażu, by przeżyć. Gdzie podziała się Beatrycze, która wręcz rzuciła się na kapitana drużyny futbolowej, by uratować nieznanego jej chłopaka?
            Szybko wzięłam leżący na stole  nóż i skierowałam go w kierunku Selindy. Gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że muszę poznać treść przepowiedni.Że niewiedza może skończyć się dla mnie źle. Bardzo źle.
            - Gadaj – warknęłam. Kobieta skuliła się na fotelu. Kto by pomyślał, że to ona jest osobą dorosłą, a ja z pozoru niewinną szesnastolatką?
            - Ja-aa… ja… nie mogę… Królowa nas zabije… obie…
            - Co tu się dzieje?! – usłyszałam krzyk zza drzwi. Szybko odrzuciłam nóż w kąt pokoju. Doszło do mnie, że właśnie groziłam kobiecie, która nic mi nie zrobiła. No cóż. Będę martwić się tym później.
            Drzwi otworzyły się i ujrzałam twarz młodego strażnika, który czujnym okiem  rozglądał się po całej komnacie. Gdy zauważył, że nie dzieje się tu nic, co powinno zwrócić jego uwagę, wycofał się i zatrzasnął za sobą wrota.
            - Ja i tak już jestem martwa – westchnęłam, próbując powstrzymać się wyciągnięciem wszystkich potrzebnych mi informacji z Selindy. – Dokończysz później, a teraz przygotuj mnie na spotkanie z Królową.

***
            Stojąc przed drzwiami sali posiedzeń, w której ponoć czekała na mnie Królowa, czułam niepokój. Ba, byłam przerażona. Towarzysząca mi Selinda nerwowo skubała usta.
            - O co masz zamiar poprosić? – wydusiła z siebie po dłużącej się chwili milczenia. Pilnujący mnie strażnik popatrzył na nas z zaciekawieniem.
            - O rubin.
            Selinda popatrzyła na mnie tak, jakbym ogłosiła wszem i wobec, że zamierzam sama skazać się na śmierć przez powieszenie. W sumie… na jedno wychodzi.
            - Oszalałaś?! – prawie krzyknęła. Uciszyłam ją gestem dłoni. – Zabije cię – dodała już ciszej.
            - Wiem. Ale czy mam inny wybór?
            - Tak! Przeżyć i poprosić o coś zbawiennego dla biednej części Blacktee… Zachowujesz się, jakbyś już całkowicie straciła rozum!
            Puściłam tą uwagę mimo uszu.
            - Królowa lubi ryzyko, gry i oszustwa. Uwielbia patrzeć na czyjeś cierpienie – usłyszałam głos jednego ze strażników. Zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. – Poproś o coś, co z pozoru z góry skazane jest na klęskę.
            Śmierć… Co ona mówiła?
            - Czy ty właśnie najprawdopodobniej uratowałeś mi życie? – zapytałam głosem przepełnionym ulgą, ale też obezwładniającym mnie strachem. Strażnik uśmiechnął się delikatnie.
            Wtedy usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi i głos mówiący mi, że przyszła kolej na moją wizytę.
            Nałożyłam woalkę na twarz i weszłam do sali posiedzeń.

9 komentarzy:

  1. ja zaglądam i nie żałuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że nie zaglądałam, ale jakoś tak wyszło :c No, ale nadrobiłam poprzedni rozdział i mam pytanie do niego - cytuję fragment "- Siódemka karo? – zapytałam ze zdziwieniem. Aleksy uśmiechnął się. – Kto to wymyślił? Zresztą… Kart w talii jest sześćdziesiąt cztery, a wy chyba potrzebujecie większej liczby osób w Księstwie." - no właśnie, bohaterka powiedziała, że w talii są 64 karty, a ja gram w brydża i jestem pewna, że w normalnej talii są 52 karty [13 kart w każdym z czterech kolorów - 13*4=52], nawet z jockerami byłoby 55 [52 karty i 3 jockery - 52+3=55] i nie wiem, wymyśliłaś jakąś inną talię specjalnie do opowiadania - nie piszę tego, żeby się wywyższyć lub coś takiego, nie jestem typem takiej osoby, po prostu jestem ciekawa, a odkąd przeczytałam tamten fragment zastanawiam się nad tym.
    Poza tym fajny pomysł z tymi kartami i w ogóle ciekawie zaczyna się robić.
    Czekam na kolejny :)

    PS: Jeszcze raz piszę - nie myśl, że jestem jakimś hejterem lub kimś takim, proszę. Po prostu zżera mnie ciekawość, być może to ja się pomyliłam :3

    PPS: Mam nadzieję, że zrozumiałaś ten komentarz, bo jest nieco pomieszany - przynajmniej mi się tak zdaje c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że pomieszany - tam powinno być "nie wiem, wymyśliłaś jakąś inną talię specjalnie do opowiadania lu jakoś tak?" :)

      Usuń
    2. Och, przepraszam, moja pomyłka ;D Dziękuje, że to zauważyłaś, bardzo cenię sobie takich czytelników, którzy zwracają uwagę moje błedy. Widać, że przynajmniej uważnie czytasz :P Jeszcze raz dziękuję i zaraz to poprawię.

      Usuń
  3. Super rozdział ! :D zapraszam do mnie :D
    http://onediireection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mogę zaczekać - nie ważne ile, ważne żeby były dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Niesamowita historia! Przyznam szczerze, że po pierwszych trzech rozdziałach nie spodziewałam się rewelacji, ale cieszę się, że jednak przeczytałam wszystkie. Tajemnicze zadania od samej Śmierci... Jedna z moich ulubionych tematyk, choć niestety nie znalazłam wielu podobnych opowiadań. Czyta się naprawdę przyjemnie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Pozdrawiam, D.R. ;*

    http://world-by-akatsoki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Przypadkiem dwa razy wysłałam ten sam komentarz... No cóż, mój internet zawsze działa jak sam chce.

      Usuń
  6. Zaglądałam i czekałam ;p
    I teraz jak będzie trzeba to też zaczekam na kontynuację :D
    Zapraszam do mnie na kolejne rozdziały :3

    OdpowiedzUsuń

Zgadniesz? Nie. Nie łudź się. Zagadka pozostanie nierozwiązana.