Życie jest tylko stratą czasu - Joseph Conrad
To było zwykłe, deszczowe popołudnie. Jak co dzień po zajęciach podeszłam do mojej szafki, by schować w niej niepotrzebne książki. Włożyłam do zamka zardzewiały klucz i nawet nie zdziwiłam się, gdy utknął. Wczoraj też to zrobił. I przedwczoraj.
Dzień jak każdy.
Oparłam nogę o szafkę stojącą pod moją i mocno pociągnęłam za kluczyk. Metalowe drzwiczki otworzyły się z hukiem i wszystkie rzeczy, które leżały dotychczas spokojnie w środku, nagle znalazły się na podłodze. Przeklęłam pod nosem.
Zanim zdążyłam pozbierać wszystkie książki z podłogi i wpakować je z powrotem na półkę, cały tłum uczniów zdążył wyewakuować się z budynku naszej szkoły.
Nagle usłyszałam jakieś wrzaski. Odwróciłam głowę w kierunku źródła dźwięku i zmrużyłam oczy. Teraz mogłam wyróżnić głosy rozmówców. Coś było nie tak. Szybkim krokiem udałam się w stronę ich źródła.
Po chwili moim oczom ukazał się dość brutalny widok. Wiązka szkolnych futbolistów otaczała chłopaka z równoległej klasy. Miał ciemne włosy i czerwony płaszcz, mocno zniszczony przez napastników. Podbiegłam tam.
- Ej, co robicie? Przestańcie! – wrzasnęłam, a dręczony popatrzył na mnie z nadzieją w oczach.
Jeden z futbolistów zerknął na mnie z pobłażaniem i parsknął głośnym śmiechem. No tak, widok tak drobnej dziewczyny jak ja nie mógł raczej wzbudzić strachu.
- To nie twoja sprawa. Zajmij się lepiej swoim noskiem, kotku – rzucił. Jego towarzysze wybuchli paskudnym śmiechem. Zacisnęłam pięści.
- Kotku… Nie jestem niczyim kotkiem – warknęłam i uderzyłam chłopaka prosto w nos. Futbolista zatoczył się i popatrzył na mnie z wyrzutem.
To był błąd.
***
Ocknęłam się cała w błocie. Spróbowałam się podnieść, ale każda próba poruszania jakiegokolwiek mięśnia kończyła się okropnym bólem. Powoli otworzyłam oczy. Ujrzałam nad sobą szumiące na wietrze klony, porastające okolice naszego gimnazjum. Zaczynało zmierzchać. Wykorzystałam resztki sił, by unieść lewą ręką i zerknąć na zegarek. Jęknęłam. Zbliżała się dwudziesta.
Powoli uniosłam głowę, starając się zignorować przeszywający mnie ból. Ujrzałam tego nieszczęsnego chłopaka, który pogiętą chusteczką ścierał błoto z twarzy.
- Nic ci nie jest? – wydusiłam i skrzywiłam się, słysząc zmieniony dźwięk swojego głosu.
- Oprócz tego, że mój nowy płaszcz nadaje się tylko do wyrzucenia, to… nie, nic mi nie jest. Oszczędzili mnie – zaśmiał się nerwowo. – Za to ty…
Zamknęłam oczy i pokiwałam delikatnie głową. Podniosłam się i oparłam na łokciach. Chłopak podał mi rękę i pomógł wstać. Po chwili wcisnął mi w dłoń czystą chusteczkę. Wzięłam ją i wytarłam twarz.
- Dziękuję – szepnął chłopak. W odpowiedzi uśmiechnęłam się słabo.
- Jestem Beatrycze – przedstawiłam się. – W sumie to mojego imienia nikt nie używa, nawet najbliższa rodzina – mów do mnie po prostu Triks.
- Adam – chłopak wystawił w moją stronę delikatną dłoń. Uścisnęłam ją.
- O co wreszcie poszło? – zapytałam po chwili ciszy.
- O nic, o nic – Adam westchnął. – Ymm, chyba muszę już iść. Kilka godzin przeleżałem w błocie i przyda mi się kąpiel.
Pokiwałam głowę.
- Tak, ja też powinnam już pójść.
***
Powoli otworzyłam drzwi mieszkania, starając się nie narobić hałasu. Zajrzałam przez szparę, czy na pewno nikt nie przechodzi w tym momencie przez przedpokój, ale droga okazała się czysta. Na palcach przemknęłam w stronę schodów i szybko wdrapałam się na półpiętro.
- O której to się porze wraca do domu?
Jęknęłam i odwróciłam się. Zauważyłam, że brat zmarszczył czoło. Nie zapowiadało się to dobrze.
- Ja… eee.. ehm… - bąknęłam, ale żaden sensowny argument nie chciał mi przyjść do głowy. – Byłam… hm… u Aśki, pożyczyłam jej zeszyty…
Sebastian uniósł brwi.
- Yyy… ja… Aśka… ona… jej nie było, bo wyjechała na… hm… konkurs? – próbowałam się wytłumaczyć, ale po chwili doszło do mnie, że tylko się pogrążam. Westchnęłam.
- Albo mi powiesz, co się naprawdę stało, albo powiem tacie – zagroził mi palcem Sebastian.
- Ja… musiałam zostać po lekcjach i posprzątać salę od chemii, bo… bo zaczęłam wygłupiać się na lekcji i coś wybuchło – skłamałam, ale wydawało mi się, że tym razem bardziej wiarygodnie.
Na szczęście brat się nabrał. Zresztą, jak zwykle.
- W porządku – rzucił, a rysy mu złagodniały. – Ciesz się, że tato jeszcze nie wrócił, bo miałabyś przechlapane.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową i odwróciłam się, by pobiec do pokoju.
- Beatrycze – zaczął Sebastian. Należało się bać, kiedy zwracał się do mnie pełnym imieniem. Zerknęłam na niego. – To prawda, tak? Zostałaś w szkole po lekcjach?
- Tak – odparłam bez zastanowienia. Odetchnął z ulgą i pozwolił mi wrócić do pokoju.
Zapowiada się fajnie ;d
OdpowiedzUsuńCiekawe i fajnie napisane, czekam na następne rozdziały. C:
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, rozdział ciekawy. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. ♥
Ładny blog i w ogóle ciekawy pomysł na opowiadanie. Czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuńdodawaj nn !
OdpowiedzUsuńglass-windmill.blogspot.com
Fajny blog i posty . Zapraszam do mnie :) + obserwuję .
OdpowiedzUsuńhttp://jowicyn.blogspot.com/
Ciekawa koncepcja czyżby imię głównej bohaterki miało związek z inspiracją Dantem Alighieri i "Boską Komedią"?
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie ;)
Usuńfajny rozdział chociaż to troche okrutne co ich spotkało :)
OdpowiedzUsuńCzy mocno będzie Ci przeszkadzać, jak będę komentować co jakiś czas każdy rozdział oddzielnie? Mam nadzieję, że nie.
OdpowiedzUsuńWiesz, spodziewałam się czegoś więcej. Serio. Ty jednak opisałaś jedną sytuację i do w dodatku bardzo skrótowo.
Opowiadanie toczy się w Polsce? Twierdzę tak po imionach bohaterów, bo raczej w jakichś tam Stanach żadnej Aśki nie znajdziemy. Tylko ci futboliści nie pasują mi do żadnej polskiej szkoły. Jest to zbyt amerykańskie.
Ale podoba mi się imię bohaterki ^^ Lubię oryginalne imiona:)
Pozdrowionka
Dziękuję za komentarz!
UsuńCo do skrótowej sytuacji - to nie jest nawet początek historii, a kolejny wstęp do niej, który z prawdziwą akcją ma niewiele wspólnego... Co się będzie działo dalej to zobaczysz, jeśli oczywiście dotrwasz w czytaniu moich wypocin.
Owszem, akcja odgrywa się w Polsce, dokładniej w Warszawie. Przynajmniej przez kilka początkowych rozdziałów.
I nigdzie nie mówiłam, że wszystko jest zgodne ze standardami panującymi w polskich szkołach. To mój zwykły wymysł, który po prostu dobrze wpasował się w historię i w końcowych rozdziałach odegra bardzo dużą rolę (oczywiście jeśli zdążę go napisać przed ewentualnym zaprzestaniem publikowania opowiadania).
Jeszcze raz dziękuję za komentarz! :)